Na naszych oczach rozwija się nowy, skrajnie lewicowy ruch polityczny. Ruch stanowiący potencjalne zagrożenie dla podstaw ustrojowych Polski.

 Występujące w ostatnich dniach tzw. "spontaniczne protesty" po wyroku Trybunału Konstytucyjnego pokazują, że ten ruch się już nie kształtuje. On już jest i za chwilę może wysadzić Polskę jaką znamy. Z burzliwego przebiegu protestów wyraźnie wynika, iż ich celem NIE jest jakakolwiek merytoryczna dyskusja, a gra na emocjach i maksymalne wzburzenie społeczeństwa. Mówiąc w skrócie: wytworzenie sytuacji rewolucyjnej! Przemawia za tym kilka przesłanek:

 
A) Przejaskrawianie problemu. Trybunał Konstytucyjny orzekł, że tzw. "aborcja eugeniczna" lub inaczej "przesłanka embriopatologiczna aborcji" jest niezgodna z Art. 38 Konstytucji (zasada ochrony życia) w związku z Art. 30 (ochrona godności człowieka) i z Art. 31 (zasada proporcjonalności). I tylko tyle. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby odpowiedni punkt ustawy sformułować jeszcze raz w ten sposób, by jednocześnie chronił kobiety przed koniecznością urodzenia dziecka, które umrze po porodzie i chronił przed śmiercią podejrzewane tylko o Zespół Downa czy inne choroby, niezagrażające ich życiu, co było deklarowanym celem wcześniejszych prób zmian ustawy. Ale po co próbować to robić? Lepiej wykrzykiwać wyświechtane frazesy o "wyroku na kobiety", "piekle kobiet" czy ograniczaniu ich praw i wolności. Przecież po rewolucji mogą napisać nową Konstytucję, w której życie ludzkie może już nie być chronione. Ani przed narodzeniem, ani po nim.
 
B) Wyolbrzymienie skali problemu. Zgodnie z oficjalnymi danymi w Polsce dokonuje się około 1000 aborcji rocznie, przy kilkuset tysiącach narodzin. Niemal wszystkie właśnie z "przesłanki embriopatologicznej". (Oczywiście "podziemie aborcyjne" jest w tym kontekście nieistotne - tam nikt się nie przejmuje jakimikolwiek ustawami). Tymczasem zgodnie z narracją fanatycznej lewicy jest to poważny problem, naruszający prawa, ba! naruszający godność wszystkich kobiet. Tak jakby aborcja była dla kobiet jak wizyta u fryzjera!
 
C) Tworzenie własnej siatki pojęciowej.Oczywiście sformułowanie "aborcja eugeniczna" jest dla lewicowych akywistów nie do przyjęcia. Podobnie jak "obrońcy życia", bo przecież życia nie zaczyna się według nich od poczęcia. A oni sami są "pro-choice", w żadnym wypadku nie "anty-life". Nie ukrywają oni zresztą faktu, że ich celem jest dążenie do zawłaszczenie do języka. No bo po co tworzyć język którym można się porozumieć? Po co w ogóle się porozumiewać?! Liczy się cel, jakim jest rewolucja!
 
D) Agresywny język. Tu nie ma co komentować. Wszyscy chyba słyszeliśmy hasła typu "j**** PiS", "zamknij ryj psie" (w odniesieniu do próbującego utrzymać porządek policjanta) czy proste "wy********ć" (w odniesieniu do niewiadomo kogo).
 
E) Atakowanie wygodnych celów. Próba zaostrzenia ustawy aborcyjnej pojawia się z zadziwiającą regularnością co najmniej raz na kadencję Sejmu, a często częściej. A gdy już się pojawi jest wygodnym "tematem zastępczym" odwracającym uwagę od poważnych (i prawdziwych!) ograniczeń wolności Polaków (w tym kobiet) czy politycznych afer. Zawsze też wszelkie procedowanie takich projektów w Sejmie kończyło się ich odrzuceniem, gdy "zastępowany" temat został "klepnięty". Gdyby PiS rzeczywiście chciał zakazać w Polsce aborcji, mógł to zrobić już w 2006r., zamiast tego wolał jednak narazić się na rozłam w Partii i powstanie Prawicy RP Marka Jurka. Mógł to zrobić w dowolnym czasie od wygranych wyborów w 2015r., od kiedy to posiada w Sejmie bezwzględną większość. Jeśli nawet nie z własnej inicjatywy to mógł chociaż poprzeć obywatelski projekt "Stop Aborcji". Nie uczynił tego jednak, za co Jarosław Kaczyński otrzymał mało chwalebny tytuł "Herod Roku 2016". Nie uczynił tego, bo zarówno PiS jako partia, jak i Jarosław Kaczyński jako polityk są zwolennikami obecnego "kompromisu aborcyjnego". M.in. właśnie po to, by używać pojawiających się co rusz projektów jako "tematów zastępczych".
 
Tymczasem to właśnie partia PiS jest zawsze głównym celem ataków pro-aborcjonistów! Tak było podczas procedowania OBYWATELSKIEGO projektu w 2016r., tak jest teraz kiedy z wnioskiem do Trybunału Konstytucyjnego wystąpili szeregowi posłowie różnych partii, a w całości jedynie 11-osobowe koło Konfederacji. (I złożyli wniosek w 2019r., kiedy nie było jeszcze epidemii!) Oczywiście przed ich domami nikt nie protestuje. Bo przecież przykładowi Artur Sobiń, Iwona Michałek czy Dominika Chorosińska (pierwsza trójka z "ujawnionej" przez oko.press listy wnioskodawców) nie są tak medialni jak Jarosław Kaczyński (który wniosku nie podpisał!), a atakowanie ich nie będzie medialnie atrakcyjne, a co za tym idzie - nie przyczyni się do wzrostu sytuacji rewolucyjnej!
 
F) Polaryzacja społeczeństwa. Lewica próbuje wykreować w społeczeństwie wizję jakoby mielibyśmy do czynienia z jakąś wojną płci rodem z "Seksmisji". Zapadł przecież "wyrok na kobiety", skazujący je na "piekło kobiet", więc odpowiedzią będzie "strajk kobiet". Proste czarno- białe przedstawienie rzeczywistości. W sam raz do kreowania emocji. Tymczasem podział społeczeństwa NIE przebiega na linii kobiety - mężczyźni, a zwolennicy aborcji - jej przeciwnicy. I w obu grupach są tak kobiety, jak i mężczyźni. Główną inicjatorką inicjatywy "Stop Aborcji" jest przecież Kaja Godek - kobieta. Wśród sygnatariuszy wniosku do Trybunału Konstytucyjnego obok wspomnianych już Pań Iwony Michałek i Dominiki Chorosińskiej są i inne kobiety, a w samym Trybunale Konstytucyjnym przewodniczącą jest Julia Przyłęska, a wśród orzekających m.in. Krystyna Pawłowicz. I żadna z orzekających w Trybunale kobiet nie zgłosiła zdania odrębnego! Uczynili to dwaj mężczyźni: Leon Kieres i Piotr Pszczółkowski. W "obozie kobiet" jest też pełno wypowiadających się "w ich obronie" mężczyzn, m.in. Donald Tusk, Borys Budka czy Adrian Zandberg.
 
G) Podważanie organów Państwa! Ten punkt jest szczególnie groźny, bo może zostać istotnie wykorzystany do destabilizacji Państwa, a w konsekwencji to wytworzenia sytuacji rewolucyjnej. Skoro Trybunał Konstytucyjny wydał niekorzystny (z ich punktu widzenia) wyrok, trzeba podważyć jego kompetencje. Powiedzieć, że to nie jest Trybunał Konstytucyjny, a jakiś pseudo-Trybunał, neo-Trybunał, jego wyroki są nieważne, nie powinno się ich stosować, itd. Podobnie sprawa ma się z Policją, którą przyrównuje się do osobistej ochrony Prezesa PiS, innych służb czy samego rządu. Niestety, grunt pod tego typu działania położyła sama partia rządząca nadmiernie spiesząc się z "przejęciem" Trybunału Konstytucyjnego w 2015r. czy Sądu Najwyższego ostatnio. Niezależnie od tego, takie działania podważają stabilność ustroju Polski.
 
 
Być może o czymś jeszcze zapomniałem. Temat jest tak rozległy, że można by o nim napisać nie tylko dłuższy artykuł, ale nawet i książkę. Nie zamierzam tego jednak czynić. Już te siedem przesłanek powinno skłonić inteligentnego człowieka do szerszego spojrzenia na te "spontaniczne" demonstracje i zauważenia, że mają one nie tyle charakter antyrządowy, co antypaństwowy! A już szczególnie powinny się nimi zainteresować powołane w tym celu służby.